wtorek, 25 lutego 2014

Ofiary kłamstw



Jak rozpoznawać kłamstwo w drugiej osobie? Początkowo miałem zamiar napisać na taki temat, ale w sumie odechciało mi się.  Samemu można takie hasło wpisać w Google, a naszym oczom ukażą się dziesiątki artykułów na ten temat, więc nie ma sensu bym pisał o tym samym.

Sam zapytam w jakim celu ludzie kłamią? Każdy chyba w życiu spotkał niejedną osobę której można nadać miano drugiego Andersena, takie bajki czasem tworzy… Ludzie takiej kategorii kłamią, wymyślają niestworzone rzeczy, żeby się upodobać, zdobyć popularność. Mówią gdzie to oni nie byli, co osiągnęli, jacy to z nich kozacy, bla bla…  Tacy zamiast spełniać własne marzenia, idą na łatwiznę okłamując innych twierdząc, że już to osiągnęli, ale to już ich sprawa. 

Jednakże w innych przypadkach sami przyczyniamy się do okłamywania nas przez innych, powodem jest jak traktujemy drugą osobę. Często nie uda nam się wzbudzić dostatecznie zaufania naszego przyjaciela, ten nie będzie przed nami się otwierał. Na zapytanie jak się czuje, odpowie krótko „dobrze”. Prawda jest inna, lecz nie potrafi otworzyć
się, wyżalić się ze smutków.
Pełno bliskich nam osób potrafi żyć w takim zapuszkowaniu. Udają pozorne szczęście. Czy coś takiego można uznać za kłamstwo? Sam nie wiem. Nie można dziwić się takim ludziom, to nie jest kwestia ich wyboru – brak zaufanych osób w ich życiu. 

Mamy więc kłamstwa podzielone na kategorie. Pierwsze to bajkopisarstwo, kłamanie w żywe oczy innym ludziom, składanie fałszywych obietnic. Żeby odpowiednio zobrazować tą kategorię, wyobraźmy sobie taką sytuację: polityk pewnego kraju w wiecznym kryzysie przed wyborami obiecuje prostym ludziom brak podnoszenia podatków. Sam twierdzi, że jeśli ktoś z jego rządu podałby taką propozycję natychmiast został wyrzucony na bruk. Ludzie mu ufają, człowiek ten został wybrany na premiera, parę lat później sam podnosi podatki. W sumie my osobiście nie musimy sobie tego wyobrażać, ale pozostawmy to bez komentarza. 

Druga kategoria kłamstw, które w sumie nie do końca nimi są, ponieważ nie są kwestią wyboru, to zamykanie się przed innymi,  stwarzanie pozorów nieszczęśliwych. Na kłamców tej pierwszej kategorii nie wiele poradzimy, skoro im samym podoba się życie we własnym świecie. Lecz jeśli chodzi o ludzi zamkniętych w sobie, którzy nie chcą powiedzieć prawdy o swoim smutku, ponieważ nie potrafią się otworzyć lub nie chcą niepokoić innych – w tym przypadku należy samemu zainterweniować. 

Lepiej nie otwierać kogoś na siłę, używać tekstów typu: „przecież widzę, że jesteś nieszczęśliwy”. Zaufanie buduje się wolno, najzwyczajniej trzeba być dobrym słuchaczem i tyle. Z czasem nawet nie wyobrazicie sobie jak wielką przysługę damy komuś, kto po tak długim czasie spuści parę, wygadując się ze smutków.

3 komentarze:

  1. 'zaufanie buduje się wolno' - dokładnie, dokładnie, dokładnie. dobry post.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaufanie wchodzi po schodach, zjeżdża windą...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja byłam taką osobą, zamkniętą w sobie. Nie ufałam nikomu, nawet własnej rodzinie, choć nie miałam ku temu żadnych powodów. Zrozumiałam to później. Bałam się, że źle mnie zrozumieją lub wcale. Kiedy nabrałam większej pewności siebie zaczęłam się zwierzać wielu osobom bliskim, znajomym, nieznajomym. Przesadzałam w drugą stronę. Nie znałam umiaru, ile mogę komuś o sobie powiedzieć, do tego bardzo źle się o sobie wyrażałam. Zrozumiałam dzięki temu, że nie szanuję siebie. Zaczęłam wyszukiwać w sobie te dobre cechy i lepiej wyrażać się o sobie. Jeśli mnie coś dręczyło zwierzałam się z większym szacunkiem do siebie. Zrozumiałam też, żeby kogoś zachęcić do zwierzeń najlepiej samemu się otworzyć przed tą osobą, ta osoba szybciej nabierze zaufania.

    OdpowiedzUsuń