piątek, 5 lipca 2013

Nie do końca religijnie o religii



Kiedyś pewnego zimowego wieczoru wychodząc z kościoła, byłem zmuszony napisać dość długiego smsa, szedłem sobie spokojnie pisząc. Przede mną wracały jakieś dwie babcie, także były w kościele, ale rzecz jasna jako, że przez wiek pewnie słabo słyszały rozmawiały na cały regulator. Tak szczerze to po prostu obmawiały kogo się tylko dało („ten taki i owaki”, „wszyscy są źli tylko nie my”). Było to dość inteligentne, skoro wychodziły ze świątyni, po mszy świętej, z miejsca którego miliony razy słyszymy „miłujcie się” i o zachowywaniu pokory, ale kurde co tam to babcie obchodziło, grunt żeby gorszych mieszać z błotem (Przecież od tego na tym świecie są źli ludzie). Starałem się zajmować własnymi sp
rawami, a właściwie jak najszybciej napisać tego cholernego smsa, bo ziąb był w tego okropny, moje palce przeżywały agonię. Wymijam babcie, a te z dziwnych przyczyn nagle zamiast mówić na poziomie 120 decybeli ściszyły swoją konwersację, mówiły szeptem. Gdy już trochę odszedłem od nich, wróciły do dawnej głośności rozmowy. Chyba dość logiczne, że ściszyły w tedy rozmowę, ponieważ obrabiały mi tyłek za plecami. Co tam, że wspólnie wychodziliśmy z kościoła, grunt, że dwie zdeklarowane katoliczki mogły obmawiać trzeciego katolika, by same sobie tym zwiększyć samoocenę.

To było już dawno temu, niestety jest to smutne. Chodzi o to, jak piękna wiara jest teraz przedstawiana w złym świetle, głównie za sprawą wyznawców, którzy są bardzo pobożni, ale miłość jest dla nich czymś wstrętnym…

F*CK LOGIC! – Jakby to pewien internetowy celebryta określił. To jest właśnie absurd ponad absurdy, być strasznie rozmodlonym, cytować Biblię, mieć w pokoju setki obrazów świętych, ale naraz klnąć na młodzież, kłócić się z każdym kim popadnie, być chamskim i bezczelnym… W Polskiej literaturze mamy dokładny przykład, gdy pewna kobieta klepie paciorki, gdy wymawia słowa „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – w tym samym momencie bije swoją służącą. 

Chyba każdy przyzna, że pobożność jest ważna, ponieważ w niej samej odnosimy się do Boga, ale bez miłości to jak pizza bez ciasta, sera i składników. Czyli po prostu nie istnieje. W miłości odnosimy się do bliźniego, a właśnie w drugim człowieku żyje Bóg. Pobożność i miłość to dwie sprawy, które powinny się nawzajem uzupełniać. Katolik to nie człowiek, który w pierwszej ławce w kościele jest tak pięknie rozmodlony, ale ktoś kto prócz tego potrafi zawsze rękę podać do drugiej osoby.

Kiedyś pewien święty powiedział, niestety nie pamiętam dokładnie jego imienia, że do Królestwa Niebieskiego prędzej wejdą prostytutki niż niektórzy księża… I jest w tym prawda, bo często ta poniżana kobieta będzie chciała zmian na lepszych, jeszcze będzie widziała swoje wady, a czasem nie jeden ksiądz myśląc, że jak codziennie odmówi cały różaniec, odprawi mszę, to już bramy niebios będą stały dla niego otworem. Taki człowiek nie zauważy nigdy swoich wad, które go niestety ostatecznie zgubią…

Czytałem raz tekst pewnego ateisty. Mimo wszystkiego powiedział coś takiego (cytat niedokładny, ponieważ nie do końca pamiętam, ale oddaje cały sens wypowiedzi): „Mocno przestrzegam 10 przykazań, nie wiem co mnie spotka po śmierci, czy się okaże, że będzie mnie sądził Bóg Jahwe, Allach, czy Budda, cokolwiek się stanie będę mógł powiedzieć, że byłem dobrym człowiekiem”. Na mój łeb ten ateista był bardziej katolikiem, niż nie jedna starsza babcia, która chodzi do kościoła by przyszpanować. Katolik ma być dobrym człowiekiem i tyle. Jeszcze trochę sprostuję, proszę by nie pojawił się tu stereotyp, że każda babcia to fałszywa katoliczka. Najzwyczajniej prostu podaję takie przykłady, bo mimo wszystkiego nie raz rozmawiałem z kimś starszym, kto był dość pobożny, ale mimo wszystkiego żartował wraz ze mną i widział jeszcze jakąś nadzieję w młodzieży, był dobrym człwiekiem. 


Tak czy siak, dla mnie Bóg istnieje i w życiu tego nie zaneguję. Ale nie zwracajcie uwagi na obraz Kościoła Katolickiego jaki przedstawiają media, jaki zna się na co dzień. Zauważcie, że naprawdę jest dużo katolików, dla których priorytetem jest miłość, dobroć, życzliwość, niesienie pomocy drugiemu człowiekowi. Pobożność bez miłości to hipokryzja, te dwie rzeczy nie mogą istnieć bez siebie w wierze i koniec gadania. 

4 komentarze:

  1. Dokładnie ! :) Ale cóż ..
    http://chwilawytchnieniax3.blogspot.com
    patrz też mam bloga :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale nie wszystkie ,,babcie" są takie

    OdpowiedzUsuń
  3. http://breathelifex3.blogspot.com/
    <--- jednak to jest mój blog.. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post. :) Moim zdaniem ogólnie Kościół jako instytucja nijak nie gra z wiarą , którą z resztą głosi,a ponieważ ludzie starsi się z tą instytucją utożsamiają, stwarzają pozory pobożności , tak jak to ładnie napisałeś, chodząc codziennie do kościoła oraz mając setki obrazów ze świętymi. Nie liczą się pozory ,ale to co robimy i jak się do tego stosujemy.

    OdpowiedzUsuń