Chory, nienormalny, zbyt ostry i drastyczny. Śmiem nazwać nawet lekko psychodeliczny, ale przy wszystkim arcydzieło, bo ukazuje realia. Tak swoimi słowami opiszę film "Requiem for a Dream" to stworzone w 2000 roku dzieło ukazuje dzieło czterech powiązanych ze sobą, które początkowo żyją pięknymi marzeniami, próbują się wspomóc więc substancjami psychoaktywnymi, lecz niestety w efekcie przygoda z narkotykami przynosi tragiczne efekty.
"Requiem for a Dream" to solidnie ostry film, jednak mimo tego spotkał się z dobrą oceną społeczeństwa, chociaż rzecz jasna znajdują się osoby którym nie przypada on do gustu, ale jeśli już tak się zdarza, to nie przez nudną fabułę czy coś w tym stylu lecz wręcz przerażającą rzeczywistość jaka jest przedstawiona. Przy okazji w filmie występuje mistrzowska oprawa muzyczna.
Co do realiów, nie w pełni się zgadzam. Aktorzy, mimo charakteryzacji nadal zbyt atrakcyjnie wyglądali jak na zaawansowanych narkomanów (zdrewniałe zombie). Ale prawdą jest, że film nie zachęca do narkotyków w takim stopniu jak większość jemu podobnych (patrz: Candy, gdzie ćpunki wyglądają lepiej niż większość z nas po wizycie w salonie urody). Niby detale, ale dzieciakom to rozbudza fantazję. Nie bez powodu wydaje się nam czasem, że naśladując czyjś sposób poruszania czy gesty bardziej tego kogoś przypominamy...
OdpowiedzUsuńW sumie to trochę brak ścisłości był z mojej strony, głównie skupiłem się na tym aspekcie psychologicznym. To prawda, że aktorzy z wyglądu na zaawansowanych ćpunów nie wyglądali, Jared Leto grający Harry'ego w Requiem, nie licząc zmasakrowanej ręki na końcu, w wielu scenach nie ma żadnych innych znamion, cera normalnie jak tyłek niemowlaka.
UsuńW każdym razie słuszna uwaga, z tym że wygląd zewnętrzny aż tak idealnie nie odwzajemnia realiów.