Ostatnio
będąc na dworcu autobusowym, podszedł do mnie stary znajomy. Lekko mnie zaskoczyło, dawno się nie
widzieliśmy. Był dość uprzejmy i dobrze się z nim rozmawiało. Po jakimś czasie
się pożegnaliśmy, on wszedł do autobusu, ja załatwiać swoje sprawy. Jak się
później okazało, obok niego siadła przyjaciółka mojej dziewczyny, która w smsie
napisała, że słyszy jak ten koleś z którym wcześniej tak przyjaźnie
rozmawiałem, teraz na głos obrabia mi tyłek.
Może
serio mu czymś zawiniłem? Szczerze to nie wiele ma do tematu. Mimo tego nie uważam go natychmiast za najgorszą istotę chodzącą po tym globie. Wiem
jedynie, jak potrafi się zachować. Ale sęk jest w tym, że ludzie ogólnie mają
wielką skłonność do obgadywania drugiej osoby. Czy to znajomy, nieznajomy,
przyjaciel, ktoś z rodziny itp. Niestety jest smutna prawda, to już
normalka w naszym społeczeństwie, że większość znanych nam osób, przynajmniej
raz w życiu powiedziało komuś coś negatywnego o nas.
Więc
czy w akcie odwetu, powinienem także zacząć obrabiać tyłek znajomemu który mi
to samo sprawił? Zapytam, czy jeśli tak postąpię to coś kurde osiągnę? Pokażę,
że jestem lepszy? Jedyne co w tedy udowodnię, to swoje podobieństwo do niego,
skoro tak samo czynię.
Także
nie mam zamiaru iść w jego ślady, gdyby każdy z nas, miałby zacząć czuć
nienawiść do każdego takiego osobnika – jak wcześniej wspomniałem, musielibyśmy
znienawidzić w cholerę osób i jeszcze więcej.
Co to
może sądzić o nas, że jesteśmy przez innych obgadywani? Może naprawdę mają do
tego powód? Powinniśmy sobie wziąć do serca co ktoś o nas mówił? W tym wypadku
to raczej nie. Tylko człowiek który każdemu się podlizuje, nie ma swoich własnych
racji nie będzie miał negatywnego zdania wśród innych.
Jeśli
ktoś za plecami mówi o drugiej osobie coś złego – myśląc, że to kiedyś dotrze do
niego po czym uczyni go lepszym jest w błędzie. Jeśli chcemy by przyjaciel coś
zmienił w sobie coś złego, to jedyną alternatywą jest powiedzieć mu to w cztery
oczy. Innego sposobu nie
ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz