Kiedyś
pewnego zimowego wieczoru wychodząc z kościoła, byłem zmuszony napisać dość
długiego smsa, szedłem sobie spokojnie pisząc. Przede mną wracały jakieś dwie
babcie, także były w kościele, ale rzecz jasna jako, że przez wiek pewnie słabo
słyszały rozmawiały na cały regulator. Tak szczerze to po prostu obmawiały kogo
się tylko dało („ten taki i owaki”, „wszyscy są źli tylko nie my”). Było to
dość inteligentne, skoro wychodziły ze świątyni, po mszy świętej, z miejsca
którego miliony razy słyszymy „miłujcie się” i o zachowywaniu pokory, ale kurde
co tam to babcie obchodziło, grunt żeby gorszych mieszać z błotem (Przecież od
tego na tym świecie są źli ludzie). Starałem się zajmować własnymi sp
rawami, a
właściwie jak najszybciej napisać tego cholernego smsa, bo ziąb był w tego
okropny, moje palce przeżywały agonię. Wymijam babcie, a te z dziwnych przyczyn
nagle zamiast mówić na poziomie 120 decybeli ściszyły swoją konwersację, mówiły
szeptem. Gdy już trochę odszedłem od nich, wróciły do dawnej głośności rozmowy.
Chyba dość logiczne, że ściszyły w tedy rozmowę, ponieważ obrabiały mi tyłek za
plecami. Co tam, że wspólnie wychodziliśmy z kościoła, grunt, że dwie
zdeklarowane katoliczki mogły obmawiać trzeciego katolika, by same sobie tym
zwiększyć samoocenę.
To
było już dawno temu, niestety jest to smutne. Chodzi o to, jak piękna wiara
jest teraz przedstawiana w złym świetle, głównie za sprawą wyznawców, którzy są
bardzo pobożni, ale miłość jest dla nich czymś wstrętnym…
F*CK
LOGIC! – Jakby to pewien internetowy celebryta określił. To jest właśnie absurd
ponad absurdy, być strasznie rozmodlonym, cytować Biblię, mieć w pokoju setki
obrazów świętych, ale naraz klnąć na młodzież, kłócić się z każdym kim
popadnie, być chamskim i bezczelnym… W Polskiej literaturze mamy dokładny
przykład, gdy pewna kobieta klepie paciorki, gdy wymawia słowa „i odpuść nam
nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom” – w tym samym momencie
bije swoją służącą.
Chyba
każdy przyzna, że pobożność jest ważna, ponieważ w niej samej odnosimy się do
Boga, ale bez miłości to jak pizza bez ciasta, sera i składników. Czyli po prostu
nie istnieje. W miłości odnosimy się do bliźniego, a właśnie w drugim człowieku
żyje Bóg. Pobożność i miłość to dwie sprawy, które powinny się nawzajem
uzupełniać. Katolik to nie człowiek, który w pierwszej ławce w kościele jest
tak pięknie rozmodlony, ale ktoś kto prócz tego potrafi zawsze rękę podać do
drugiej osoby.
Kiedyś
pewien święty powiedział, niestety nie pamiętam dokładnie jego imienia, że do
Królestwa Niebieskiego prędzej wejdą prostytutki niż niektórzy księża… I jest w
tym prawda, bo często ta poniżana kobieta będzie chciała zmian na lepszych,
jeszcze będzie widziała swoje wady, a czasem nie jeden ksiądz myśląc, że jak
codziennie odmówi cały różaniec, odprawi mszę, to już bramy niebios będą stały
dla niego otworem. Taki człowiek nie zauważy nigdy swoich wad, które go
niestety ostatecznie zgubią…
Czytałem
raz tekst pewnego ateisty. Mimo wszystkiego powiedział coś takiego (cytat
niedokładny, ponieważ nie do końca pamiętam, ale oddaje cały sens wypowiedzi):
„Mocno przestrzegam 10 przykazań, nie wiem co mnie spotka po śmierci, czy się
okaże, że będzie mnie sądził Bóg Jahwe, Allach, czy Budda, cokolwiek się stanie
będę mógł powiedzieć, że byłem dobrym człowiekiem”. Na mój łeb ten ateista był
bardziej katolikiem, niż nie jedna starsza babcia, która chodzi do kościoła by
przyszpanować. Katolik ma być dobrym człowiekiem i tyle. Jeszcze trochę
sprostuję, proszę by nie pojawił się tu stereotyp, że każda babcia to fałszywa
katoliczka. Najzwyczajniej prostu podaję takie przykłady, bo mimo wszystkiego
nie raz rozmawiałem z kimś starszym, kto był dość pobożny, ale mimo wszystkiego
żartował wraz ze mną i widział jeszcze jakąś nadzieję w młodzieży, był dobrym
człwiekiem.
Tak
czy siak, dla mnie Bóg istnieje i w życiu tego nie zaneguję. Ale nie zwracajcie
uwagi na obraz Kościoła Katolickiego jaki przedstawiają media, jaki zna się na
co dzień. Zauważcie, że naprawdę jest dużo katolików, dla których priorytetem
jest miłość, dobroć, życzliwość, niesienie pomocy drugiemu człowiekowi. Pobożność
bez miłości to hipokryzja, te dwie rzeczy nie mogą istnieć bez siebie w wierze
i koniec gadania.
Dokładnie ! :) Ale cóż ..
OdpowiedzUsuńhttp://chwilawytchnieniax3.blogspot.com
patrz też mam bloga :D:D:D
Ale nie wszystkie ,,babcie" są takie
OdpowiedzUsuńhttp://breathelifex3.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń<--- jednak to jest mój blog.. :D
Świetny post. :) Moim zdaniem ogólnie Kościół jako instytucja nijak nie gra z wiarą , którą z resztą głosi,a ponieważ ludzie starsi się z tą instytucją utożsamiają, stwarzają pozory pobożności , tak jak to ładnie napisałeś, chodząc codziennie do kościoła oraz mając setki obrazów ze świętymi. Nie liczą się pozory ,ale to co robimy i jak się do tego stosujemy.
OdpowiedzUsuń